„Obejmuje cię ból i smutek gdy bliskie ci
osoby umierają i uświadamiasz sobie, że już ich więcej nie zobaczysz”
- Córeczko pośpiesz się! –
usłyszałam krzyk mamy dobiegający z salonu.
- Idę – chwyciłam bluzę, plecak
wypełniony książkami do szkoły i wyszłam z pokoju – możemy iść – gdy tylko
zamknęłam za sobą drzwi samochodu tata ruszył w kierunku szkoły. Był ostatni
dzień nauki. Jeszcze tylko jutro rozdanie świadectw i dwa miesiące wolnego a
potem do nowej szkoły – gimnazjum.
- Powinniśmy być w domu jak
wrócisz – uśmiechnęłam się. Rodzice rzadko wcześnie wracali. Ciężko pracowali.
Rozumiałam to i nigdy nie robiłam im z tego powodu problemu. Żyłam na zupach
odgrzewanych w mikrofalówce ale było mi z tym dobrze. Wiedziałam, że mocno mnie
kochają. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Tata zabierał mnie do kina na
swoje ulubione filmy. Mama woziła na lekcje siatkówki. Bez względu na wszystko pojawiali się na każdym moim występie. Często myślałam, że ich zawiodłam. Uczyłam się dobrze ale
zamiast planować wybrać się na medycynę jak oni planowałam iść do Juilliard na
wydział muzyczny. Zawsze jasno mówiłam „zostanę sławną wiolonczelistką”. Gdy
pytali o plan awaryjny brzmiał „siatkarka w krajowej reprezentacji”. Nie był ze
mnie aniołek. Potrafiłam dać rodzicom czadu ale oni zawsze cierpliwie to
znosili. Za nim się obejrzałam dojechaliśmy pod szkołę.
- Kocham was – powiedziałam i
wysiadłam.
- My ciebie też – usłyszałam za
nim zamknęłam drzwi.
Po skończonych lekcjach
wsiadłam w autobus i pojechałam do domu. Nacisnęłam klamkę ale drzwi były
zamknięte. Dziwne, rodzice mieli być.
Wyjęłam klucze z plecaka i weszłam do
środka. Było pusto i cicho. Gdy siedziałam przed telewizorem a zaczynała
dobiegać 17 zaczęłam się martwić. Próbowałam się dodzwonić do rodziców ale
mieli wyłączone telefony. Miałam ponownie sięgnąć po komórkę gdy zadzwonił
dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry – przede mną
stało dwóch policjantów. Przecież nic nie
zrobiłam.
- Rodziców nie ma – odrzekłam
niepewnie. Po moich słowach oboje spuścili głowy.
- Wiemy. Możemy wejść? –
przesunęłam się i niepewna wypuściłam ich do środka.
- Co się stało? –
niecierpliwiłam się gdy stali i milczeli dłuższą chwilę.
- Twoi rodzice brali udział w
wypadku samochodowym i nie przeżyli – myślałam, że to jakiś żart więc milczałam
ale gdy żaden z policjantów się nie odezwał dotarło do mnie, że to prawda. W jednej chwili zrozumiałam, że nigdy więcej nie zobaczę rodziców, nie przytulę ich, nie
powiem im dobranoc. Byłam zdruzgotana, przerażona, wściekła. Gdy poczułam łzy w
oczach przypomniałam sobie słowa taty, które zawsze powtarzał „musisz być dzielna” i wytarłam łzę, która zdążyła już spłynąć po moim policzku.
- Co teraz? – zapytałam jakby
ci ludzie nie powiedzieli mi przed chwilą, że straciłam rodziców. Spojrzeli na
mnie zdziwieni.
- Musimy zabrać cię do domu
dziecka. Pomożemy ci spakować rzeczy – no tak, nie miałam żadnych krewnych
którzy mogliby się mną zająć.
- A co z domem?
- Zostanie sprzedany i po
zapłaceniu wszystkich rachunków reszta pieniędzy zostanie odłożona na konto z
którego gdy skończysz 18 lat będziesz mogła je zabrać – pokiwałam głową i ruszyłam
na górę po swoje rzeczy – co mamy spakować? – zapytał wyższy z policjantów.
- Wszystkie
ubrania – przyniosłam walizki i torby z garderoby rodziców. Ja zajęłam się
pakowaniem książek, zeszytów i wszystkich moich rzeczy które miałam w
szufladach komód i na półkach do toreb. Gdy policjanci poszli zanieść większość
rzeczy do auta ja znów pobiegłam do sypialni rodziców z ostatnią wolną torbą w
ręce. Wygrzebałam z szafy sukienkę ślubną mojej mamy którą tak obie
uwielbiałyśmy i wpakowałam do torby. Następną rzeczą był jej ulubiony czarny
sweter, rękawiczki, szalik i czapka. Z rzeczy taty zabrałam kilka za dużych
koszulek. Nie mogłam pozwolić zabrać im wszystkich rzeczy. Spojrzałam na
sypialnie rodziców i wróciłam do siebie. Do miejsca, którego już nigdy nie będę
mogła nazwać moim pokojem. Rozejrzałam się. Zrobiło mi się przykro i kolejna pojedyncza łza ściekła na podłogę. W
momencie gdy kończyłam chować gitarę i wiolonczelę do pokrowca w progu stanęli
policjanci.
-
Co to? - spytał jeden.
-
Instrumenty - odpowiedziałam oschle.
-
Chodźmy - chcieli wziąć ode mnie pokrowce ale im nie pozwoliłam. Wzięli więc
torbę i wyszli a ja ruszyłam za nimi.
-
Gitara i wiolonczela - powiedziałam gdy pakowałam je do bagażnika policyjnego
wozu. Traktowałam te dwa instrumenty jak skarby wrzechświata. Mężczyźni stali i
czekali aż wsiądę do auta. Odwróciłam się, spojrzałam ostatni raz na dom
i milcząc wsiadłam do samochodu. Jedyny z domów dziecka w Mullingar znajdował
się na drugim końcu miasta. Po półgodzinie byliśmy na miejscu. Moim oczom
ukazał się duży budynek z czerwonej cegły. Poczułam dreszcze. Policjanci
wysiedli więc zrobiłam to samo.
-
Witaj Lily – usłyszałam kobiecy głos za plecami. Odwróciłam się lecz nie odpowiedziałam - jestem Amber Bowel, dyrektorka – uśmiechnęła się. Miała około 50 lat – chodź –
ona ruszyła do przodu a ja dalej stałam w miejscu.
-
Proszę – policjant podał mi gitarę i wiolonczele. Wzięłam instrumenty i dopiero
poszłam za kobietą. Pchnęła wielkie drzwi a moim oczom ukazał się długi i
szeroki korytarz. Na ścianach wisiały stare malowidła – tu jest świetlica –
wskazała na drzwi po lewej – a tu biblioteka – uśmiechnęłam się lekko. Kochałam
czytać – twój pokój jest na górze – wdrapałyśmy się na drugie piętro – w lewym
skrzydle są sypialnie chłopców ale nie wolno wam tam chodzić – skręciła w lewo
i zatrzymała się przed drzwiami z numerem 188 – to tu – nacisnęłam na klamkę i
pchnęłam drzwi. Ujrzałam dwa łóżka między półkami i szafkami.
-
Łóżko przy oknie jest twoje – podeszłam do niego i odwróciłam się w stronę
kobiety.
-
Mogę zostać sama? – wraz z wypowiedzeniem tych słów dotarło do mnie, że
przecież jestem sama.
-
Kolacja jest o 18:30 – powiedziała i wyszła. Oparłam futerały z instrumentami o
parapet i siadłam na podłodze. W końcu pozwoliłam łzom płynąć swobodnie po
twarzy. Tak bardzo chciałam cofnąć czas. Czemu oni umarli a ja nadal żyję?
Słyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Po chwili przed moimi stopami pojawiły
się torby z moimi rzeczami a chwilę później usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Krzyknęłam i podciągnęłam
kolana pod brodę. Czułam jak moje życie traci sens i rozpada się małe
kawałeczki. Nie wiedziałam co będzie dalej, jak się wszystko potoczy. Położyłam
się na łóżko i zamknęłam oczy. Nie zamierzałam zejść na kolację. Wspominałam
wszystkie chwile z rodzicami i czułam jak wzbierają mi się w oczach nowe łzy. Nie zatrzymywałam ich.
__________________________________________________________________________________________
Oto pierwszy rozdział. Wiem, trochę długo nic tu nie było. Przepraszam. Najzwyczajniej w świecie straciłam wenę i ochotę do pisania. Mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś z Was będzie tu od czasu do czasu zaglądał. Przysięgam, że 2 rozdział pojawi się w środę :)
__________________________________________________________________________________________
Oto pierwszy rozdział. Wiem, trochę długo nic tu nie było. Przepraszam. Najzwyczajniej w świecie straciłam wenę i ochotę do pisania. Mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś z Was będzie tu od czasu do czasu zaglądał. Przysięgam, że 2 rozdział pojawi się w środę :)
Zostałaś nominowana do Liebster Adward, więcej informacji u mnie http://disney--fantasy.blogspot.com/ w zakładce Liebster Adward
OdpowiedzUsuń