poniedziałek, 13 kwietnia 2015

rozdział 3

" Warto było cię spotkać, aby się dowiedzieć, że istnieją takie oczy jak Twoje. "


Gdy zajechałyśmy pod szkołę, Alec wysiadł i podał mi instrumenty. Rzuciłam mu szybkie dziękuję i skierowałam się wraz z Bo pod salę. Tam czekały na mnie przyjaciółki. Zadawały mnóstwo pytań, powtarzały jak to im przykro. Nie czułam się lepiej a już na pewno mi to nie pomagało. Gdy tak stałam między nimi, poczułam że nasza przyjaźń nie jest prawdziwa, że umarła wraz z moimi rodzicami. Od dawna nie czułam się z nimi dobrze. Byłam jak piąte koło u wozu. Postanowiłam to skończyć. 
- Wiecie co dziewczyny? Nie chcę już mieć z wami nic wspólnego - spojrzały na mnie zdziwione. Chciały coś powiedzieć ale nie pozwoliłam im na to - cześć - rzuciłam i weszłam do klasy. Postawiłam instrumenty z tyłu sali. Odwracając się, wpadłam na wychowawczynie - przepraszam - skrzywiłam się. 
- Lily tak mi przykro. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to mów. 
- Dziękuję - zostawiłam ją z tym jednym słowem niewyrażającym żadnych emocji i zajęłam miejsce obok Bo. Uśmiechnęłam się do niej a ona spojrzała na mnie pytająco - nie chcę się z nimi dłużej zadawać. One są takie - zawahałam się - sztuczne a ty nie - brzmiało to strasznie ale tak właśnie było. Bonnie po chwili odwzajemniła mój uśmiech i napisała w swoim notesie dwa zdania.
NA ZAWSZE RAZEM. MIMO WSZYSTKO.
Pod spodem nabazgrała swoje imię. Zrobiłam to samo dwa centymetry niżej. 

Godzinę później było po wszystkim. W czasie apelu, odbierania świadectw i nagród nikt już nie pytał o moich rodziców. Stałam na szkolnym dziedzińcu i oddychałam głęboko ciepłym, letnim powietrzem. 
- Jedziemy zawieźć dokumenty? - Bo stanęła koło mnie, wystawiając twarz do słońca i mrużąc oczy. 
- Jasne - ruszyłam w stronę przystanku. Usłyszałam za plecami śmiech rudej. 
- Przecież nas zawiozą - wskazała taki sam czarny samochód jak ten, który nas tu przywiózł. Tym razem jednak za kierownicą siedział kto inny. Gdy wysiadł z auta, okazał się być na oko dwudziestoletnim chłopakiem. W przeciwieństwie do poprzedniego kierowcy, zamiast garnituru miał na sobie czarne jeansy i białą koszulę. Okulary przeciwsłoneczne zakrywały mu oczy - cześć Will - Bo przybiła mu piątkę. 
- Hej, cześć Lily - spojrzał na mnie. W mojej głowie pojawiła się niepokojąca myśl. Skąd on zna moje imię? 
- Cześć - odpowiedziałam niepewnie. 
- Daj - wskazał na instrumenty - schowam do bagażnika. Będę uważał - dodał widząc moją minę. Oddałam mu je i wsiadłam z Bo do auta. Will po chwili zasiadł za kierownicą i ruszył. Zauważyłam, że żaden z kierowców nie pyta o adres. Zawsze wiedzą gdzie jechać. Kolejny punkt do mojej listy niepokoju. 

Dwie godziny później byłam już w szkole muzycznej. Wysiadłam z samochodu. Nagle poczułam, że muszę pobyć sama. Wyjęłam gitarę i wiolonczelę zanim zrobił to Will. 
- Wrócę sama - powiedziałam i odeszłam.  Nie liczyłam, że mi na to pozwolą. Nie wiem czemu ale tak właśnie było. Pchnęłam wielkie, ciężkie drzwi i weszłam do budynku. Stanęłam przed rozpiską i odszukałam swoje nazwisko obok sali 8. Co dziwniejsze obok znajdowało się jeszcze jedno "Horan". Co prawda miałam zajęcia w grupie ale tylko na początku po okazałam się utalentowana i rodzice zapisali mnie na indywidualne lekcje. Skierowałam się w kierunku odpowiedniego pomieszczenia. Zapukałam jak zawsze trzy razy i po cichym lecz pewnym "proszę" weszłam do środka. 
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się krzywo.
- Hej Lily - odpowiedziała moja nauczycielka. Chiara - trzydziestoletnia wysoka, niebieskooka, blondynka. Jest włoszką i uczy mnie odkąd pamiętam. Gdy gra mogę siedzieć i słuchać godzinami. Jest mistrzynią w tym co robi. 
- Zapewne wie pani co się stało z moimi rodzicami - spuściłam głowę wraz z chwilą przypływu smutku - więc czy wiadomo może co dalej z moją nauką? 
- Przykro mi z powodu twoich rodziców - w dzieciństwie przeszła przez to samo co ja więc wiedziałam, że naprawdę rozumie - twoje lekcje są opłacone za trzy lata z góry - moje oczy musiały teraz wyglądać jak monety. Zdziwiłam się. 
- Jakim cudem? Jak? - powtarzałam w kółko. 
- Nie mam pojęcia - odrzekła kobieta - zaraz przyjdę - zniknęła za drzwiami. Wyjęłam wiolonczelę i usiadłam na miękkim krześle. Chwyciłam odpowiednio instrument, rozejrzałam się po pomieszczeniu ale dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że to jest moja ukochana sala. Na ścianach pokrytych drewnem, znajdowało się pełno obrazów znanych muzyków w potężnych ramach. Na lewej ścianie było lustro a w jednym z rogów stał duży, czarny fortepian z otwartą klapą. Chwyciłam smyczek w dłoń, zamknęłam oczy i zanurzyłam się w pozornej ciszy. Inni ludzie nic nie słyszeli ale w mojej głowie leciała melodia 5 sonaty Bacha -  mojego ulubionego utworu. Gdy moje skupienie osiągnęło zamierzony poziom, zaczęłam grać. Odpływałam w swój świat. Istniała tylko muzyka, wiolonczela i ja. Wraz z ostatnią nutą otworzyłam oczy i wtedy go ujrzałam. Stał naprzeciwko mnie, wpatrując się we mnie w jak najcenniejszy obraz. Jego blond włosy sterczały na wszystkie strony. Opuściłam rękę, kładąc smyczek na wypolerowanej, drewnianej podłodze i wytarłam dłoń w sukienkę. Taki mój nawyk. Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam głowę. Trwaliśmy w ciszy. Myślałam, że odpuścił ale gdy podniosłam wzrok, jego błękitne oczy wciąż były we mnie wpatrzone. 
_________________________________________________________________
Hej, hej :) więc mamy 3 rozdział. Wiem, że krótki ale nie chcę byście czekali cały tydzień aż będę miała czas siąść i napisać coś mega długiego. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które pojawiają się w komentarzach i na tt. To daje takiego kopa do pracy. Siedzę w szkole i myślę o blogu, wracam do domu i zamiast siąść i się pouczyć to zasiadam przed laptopem i myślę "nauka później, teraz rozdział bo ludzie czekają". Przypominam, że można się dodawać do obserwatorów i informowanych o rozdziałach. Mam nadzieję, że rozdział jest okej. Piszcie w komentarzach co o nich myślicie. A we wtorek za tydzień pojawi się taki długaśny rozdział. Obiecuję Wam! Trzymajcie się kochani! <3 xx

4 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny, no bo jak by inaczej. Zgadzam się z Lily, że sztuczne przyjaźnie trzeba kończyć!
    Zastanawia mnie ten czarny samochód... nie wsiadłabym do niego, ale jak kto woli.
    Ah, przystojny blondyn z niebieskimi oczami... zawsze musi być jakiś (w co drugim blogu można znaleźć taki opis).
    No cóż, życzę weny. Super, że tak szybko dodałaś, ale do nauki, a nie na internetach siedzisz! :P
    Edzia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :D
    "Myślałam, że odpuścił ale gdy podniosłam wzrok, jego błękitne oczy wciąż były we mnie wpatrzone." Awww <3 Jestem megaa ciekawa co bd dalej. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj tu trafiłam. Przeczytałam wszystko. Zostanę na dłużej. Czekam na czwarty rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładny rozdział, jednak szkoda że krótki. Przyciąga mnie treść i mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny. Informuj mnie na blogach o nowych xx
    http://isabellebailey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń